Ławka
12/29/2009 5 Komentarzy
Tomasz siedział na ławce i obserwował powoli zachodzące słońce. Kończyło się ciepłe majowe popołudnie.
-Miejsce obok ciebie jest wolne?- Kobiecy głos wyrwał go z zamyślenia.
– Jeśli wprowadzisz coś ciekawego swoją osobą to tak.- Odpowiedział nie patrząc za siebie.
– No, mam zieloną herbatę co ty na to?- Kobieta siada koło niego i podaje mu filiżankę . Jest ubrana w zielony sweter i lekko brudne od ziemi jeansy. Ma delikatną prawie eteryczną urodę, poprawia krótkie czarne włosy. Obserwują w ciszy zachodzące słońce.
-Zawsze potrafisz wybrać najlepsze miejsce na nasze spotkania.- Tomasz bierze łyka herbaty i uśmiecha się do swej rozmówczyni.
-To jest jedna z moich super mocy.- Kobieta chichocze na tą odpowiedź, kładzie rękę na jego głowie, a następnie dotyka policzka.
-Wyglądasz na zmęczonego.- Ten dotyka jej dłoni i przymyka oczy. Siedzą tak w ciszy, gdy czerwone promienie zachodzącego słońca oblewają ich.
-Cóż się stało królu?- Mówi cicho do niego.
-Jestem zmęczony królowo, bardziej niż zwykle, bardzo, bardzo zmęczony.- Puszcza jej rękę i wpatruje się w horyzont.
-Wiesz, że czasami mam ochotę wejść tam, zejść z chodnika..Przynajmniej spróbować.- Kobieta patrzy na niego zaniepokojona.
-Lis był u ciebie, nieprawdaż?- Tomasz kiwa głową.
-To kłamca, wiesz dobrze o tym.- Ten spogląda na nią spod wpółprzymkniętych powiek. Wstaje rozprostowuje nogi i opiera się o pobliski trzepak.
-Każdy jest kłamcą, on nie zawsze kłamie, gdy sprzyja mu to powie prawdę.- Kobieta marszczy czoło i splata ręce na piersi.
– Więc co ci tym razem naopowiadał?- Tomasz prycha śmiechem i kiwa głową z niedowierzaniem.
-Że moje ostatnie akcje, wskazują na to, że chcę umrzeć.- Kobieta zamiera i obserwuje w bezruchu mężczyznę.
Wokoło świat wydaje się cichnąć, na granicy osiedla i lasu, wiatr przestaje wiać, a zwierzęta siadają zlęknione. Nawet roślinność wydaje się przerywać swój cykl życia, tylko na chwilę.
Na sekundę świat zamiera na Rubinkowie.
Tomasz przygląda się twarzy swojej rozmówczyni.
– Nie zaprzeczysz mu nieprawdaż? Królowo?- Ta wstaje i odchodzi kawałek, odwraca się plecami i zaczyna mówić.
-Dawno temu, byłą sobie dziewczynka. Ta mała miła dziewczyna była sercem wioski, zawsze poprawiała wszystkim humor.- Tomasz wpatruje się zdziwiony w plecy swej rozmówczyni.
-Były to dawne czasy, mroczne dni, kiedy bogowie żądali ofiar, żądali bólu i bezmyślnej wiary.- Odwraca się do mężczyzny w płaszczu i zimno mu się przypatruje.
-Zaślubiona, zaszła w ciążę. Była tak szczęśliwa. Przyozdabiała pokój, śpiewała.- Zamyka oczy i milczy chwilę.
-Dziecko zmarło przy porodzie, udusiło się pępowiną. – Królowa obraca się wokół własnej osi, a wraz z nią unosi się kilka liści. Tomasz obserwuje to zjawisko w milczeniu.
– Och jak dziewczynka płakała. Wypłakała wszystkie łzy, wywrzeszczała duszę na wiatr. Przeklęła wszystko i wszystkich.- Obraca się raz jeszcze i otwiera i wpatruje się niebieskimi oczyma w Tomasza.
– Powiedziała o kilka słów za dużo. Wydaje się, że masz pojęcie o czym mówię nieprawdaż wędrowcze?- Mężczyzna w brązowym płaszczu blednie.
-Nie tak długo po swym wybuchu, zauważyła, że jej przekleństwa zostały wysłuchane.- Kobieta podchodzi do niego dotyka jego ust palcem.
-Ja tracę swe dziecko co dzień. Co dzień czuje jak coś we mnie umiera Tomaszu z Torunia. Dla mnie to nie tylko przekleństwo, ale błogosławieństwo, bo przez sekundę czuje je znowu.- Stoją na przeciwko siebie, a za ich plecami powoli zaczyna się noc.
-Wiem, że chcesz umrzeć, to wiedziałam lata temu, gdy pierwszy raz wyszłam do ciebie z lasu. Gdy myślałeś, że jesteś sam.- Tomasz wkłada ręce do kieszeni i wpatruje się w ziemię.
-Pokazał jak bardzo możemy ich zdeprawować, jak daleko mogą się posunąć, a wiesz co było najgorsze?- Podnosi głowo i uśmiecha się smutno.
– Że nie czułem żadnego żalu, w głębi czułem jedynie, że to kolejna rzecz, którą muszę spróbować naprawić.- Królowa uśmiecha się do niego z pobłażaniem.
– O to chodziło miejski chłopcu, nadal potrafi na tobie grać jak na wiolonczeli. Mniej słuchaj tego co mówi, a patrz więcej na to co robi.-
-On nie jest zły, po prostu ma swoją własną rolę do odegrania, na swój sposób chce ci pomóc.-
-Pamiętam twój dzień.- Kobieta zaczyna spacerować wokół ławki.
-Pamiętam swąd, pamiętam jak z brzegu rzeki obserwowaliśmy ten szaleńczy bieg.- Tomasz milczy, wydaje się zamykać się cały w sobie.
-Ale najbardziej zapamiętałam twój upadek. Przypomnij co powiedziałam Ci pierwszy raz jak się spotkaliśmy?-
-„wszyscy jesteśmy przeklęci, wszyscy jesteśmy skazani, witaj i bądź przeklęty”.- Wyrzuca z siebie cicho Tomasz. Kobieta wzdycha i nagle się irytuje.
-Tak to z tobą jest, co jakiś czas po prostu nie możesz objąć głową tego co robisz, wiedziałeś dokładnie co wrzeszczysz tamtej nocy. Czego się podejmujesz.- Łapie go za poły płaszcza i szepcze.
-„Wieczne potępienie racz mi dać panie, jak i ja ci je daje”.- Tomasz odrywa się od niej i odwraca się chowając ręce w dłoniach.
– Czego chcesz ode mnie miejski wędrowcze? Odpowiedzi? Mogę ci je napisać krwią swego dziecka, które wycieka ze mnie każdego poranka. Wątpię byś chciał jednak je poznać.-
-Chcę byś mi pomogła.- To zatrzymuje kobietę.
-W czym?- Tomasz uśmiecha się smutno.
– Gdy przyjdzie mój czas, bo przyjdzie. Pomóż mi wtedy.- Królowa stoi w ciszy i uśmiecha się słabo.
– Będę trzymała cię za rękę w tej podróży Tomaszu z Torunia. Przytulają się do siebie, a świat w około odżywa na nowo.
Po chwili spędzonych we swych objęciach, odrywają się od siebie i wpatrują się w siebie.
-Następnym razem odwiedź ty mnie po mej stronie granicy wędrowcze.- Tomasz kłania się jej zamaszyście.
-Po twojej stronie spotkamy się przeklęta królowo.- Ta uśmiecha się i dotyka palcem jego brody.
-Do zobaczenia przeklęty królu. Oby nieśmiertelność lekką ci była.-
Odwraca się i powoli rusza w stronę lasu, Tomasz wpatruje się w odchodzącą postać, poprawia płaszcz, odwraca się i idzie w głąb osiedla.