Ławka

Tomasz siedział na ławce i obserwował powoli zachodzące słońce. Kończyło się ciepłe majowe popołudnie.

-Miejsce obok ciebie jest wolne?- Kobiecy głos wyrwał go z zamyślenia.

– Jeśli wprowadzisz coś ciekawego swoją osobą to tak.- Odpowiedział nie patrząc za siebie.

– No, mam zieloną herbatę co ty na to?- Kobieta siada koło niego i podaje mu filiżankę . Jest ubrana w zielony sweter i lekko brudne od ziemi jeansy. Ma delikatną prawie eteryczną urodę, poprawia krótkie czarne włosy. Obserwują w ciszy zachodzące słońce.

-Zawsze potrafisz wybrać najlepsze miejsce na nasze spotkania.- Tomasz bierze łyka herbaty i uśmiecha się do swej rozmówczyni.

-To jest jedna z moich super mocy.- Kobieta chichocze na tą odpowiedź, kładzie rękę na jego głowie, a następnie dotyka policzka.

-Wyglądasz na zmęczonego.- Ten dotyka jej dłoni i przymyka oczy. Siedzą tak w ciszy, gdy czerwone promienie zachodzącego słońca oblewają ich.

-Cóż się stało królu?- Mówi cicho do niego.

-Jestem zmęczony królowo, bardziej niż zwykle, bardzo, bardzo zmęczony.- Puszcza jej rękę i wpatruje się w horyzont.

-Wiesz, że czasami mam ochotę wejść tam, zejść z chodnika..Przynajmniej spróbować.- Kobieta patrzy na niego zaniepokojona.

-Lis był u ciebie, nieprawdaż?- Tomasz kiwa głową.

-To kłamca, wiesz dobrze o tym.- Ten spogląda na nią spod wpółprzymkniętych powiek. Wstaje rozprostowuje nogi  i opiera się o pobliski trzepak.

-Każdy jest kłamcą, on nie zawsze kłamie, gdy sprzyja mu to powie prawdę.- Kobieta marszczy czoło i splata ręce na piersi.

– Więc co ci tym razem naopowiadał?- Tomasz prycha śmiechem i kiwa głową z niedowierzaniem.

-Że moje ostatnie akcje, wskazują na to, że chcę umrzeć.- Kobieta zamiera i obserwuje w bezruchu mężczyznę.

Wokoło świat wydaje się cichnąć, na granicy osiedla i lasu, wiatr przestaje wiać, a zwierzęta siadają zlęknione. Nawet roślinność wydaje się przerywać swój cykl życia, tylko na chwilę.

Na sekundę świat zamiera na Rubinkowie.

Tomasz przygląda się twarzy swojej rozmówczyni.

– Nie zaprzeczysz mu nieprawdaż? Królowo?- Ta wstaje i odchodzi kawałek, odwraca się plecami i zaczyna mówić.

-Dawno temu, byłą sobie dziewczynka. Ta mała miła dziewczyna była sercem wioski, zawsze poprawiała wszystkim humor.- Tomasz wpatruje się zdziwiony w plecy swej rozmówczyni.

-Były to dawne czasy, mroczne dni, kiedy bogowie żądali ofiar, żądali bólu i bezmyślnej wiary.- Odwraca się do mężczyzny w płaszczu i zimno mu się przypatruje.

-Zaślubiona, zaszła w ciążę. Była tak szczęśliwa.  Przyozdabiała pokój, śpiewała.- Zamyka oczy i milczy chwilę.

-Dziecko zmarło przy porodzie, udusiło się pępowiną. – Królowa obraca się wokół własnej osi, a wraz z nią unosi się kilka liści. Tomasz obserwuje to zjawisko w milczeniu.

– Och jak dziewczynka płakała. Wypłakała wszystkie łzy, wywrzeszczała duszę na wiatr. Przeklęła wszystko i wszystkich.- Obraca się raz jeszcze i otwiera i wpatruje się niebieskimi oczyma w Tomasza.

– Powiedziała o kilka słów za dużo. Wydaje się, że masz pojęcie o czym mówię nieprawdaż wędrowcze?- Mężczyzna w brązowym płaszczu blednie.

-Nie tak długo po swym wybuchu, zauważyła, że jej przekleństwa zostały wysłuchane.- Kobieta podchodzi do niego dotyka jego ust palcem.

-Ja tracę swe dziecko co dzień. Co dzień czuje jak coś we mnie umiera Tomaszu z Torunia. Dla mnie to nie tylko przekleństwo, ale błogosławieństwo, bo przez sekundę czuje je znowu.- Stoją na przeciwko siebie, a za ich plecami powoli zaczyna się noc.

-Wiem, że chcesz umrzeć, to wiedziałam lata temu, gdy pierwszy raz wyszłam do ciebie z lasu. Gdy myślałeś, że jesteś sam.- Tomasz wkłada ręce do kieszeni i wpatruje się w ziemię.

-Pokazał jak bardzo możemy ich zdeprawować, jak daleko mogą się posunąć, a wiesz co było najgorsze?- Podnosi głowo i uśmiecha się smutno.

– Że nie czułem żadnego żalu, w głębi czułem jedynie, że to kolejna rzecz, którą muszę spróbować naprawić.- Królowa uśmiecha się do niego z pobłażaniem.

– O to chodziło miejski chłopcu, nadal potrafi na tobie grać jak na wiolonczeli. Mniej słuchaj tego co mówi, a patrz więcej na to co robi.-

-On nie jest zły, po prostu ma swoją własną rolę do odegrania, na swój sposób chce ci pomóc.-

-Pamiętam twój dzień.-  Kobieta zaczyna spacerować wokół ławki.

-Pamiętam swąd, pamiętam jak z brzegu rzeki obserwowaliśmy ten szaleńczy bieg.- Tomasz milczy, wydaje się zamykać się cały w sobie.

-Ale najbardziej zapamiętałam twój upadek. Przypomnij co powiedziałam Ci pierwszy raz jak się spotkaliśmy?-

-„wszyscy jesteśmy przeklęci, wszyscy jesteśmy skazani, witaj i bądź przeklęty”.- Wyrzuca z siebie cicho Tomasz. Kobieta wzdycha i nagle się irytuje.

-Tak to z tobą jest, co jakiś czas po prostu nie możesz objąć głową tego co robisz, wiedziałeś dokładnie co wrzeszczysz tamtej nocy. Czego się podejmujesz.- Łapie go za poły płaszcza i szepcze.

-„Wieczne potępienie racz mi dać panie, jak i ja ci je daje”.- Tomasz odrywa się od niej i odwraca się chowając ręce w dłoniach.

– Czego chcesz ode mnie miejski wędrowcze? Odpowiedzi? Mogę ci je napisać krwią swego dziecka, które wycieka ze mnie każdego poranka. Wątpię byś chciał jednak je poznać.-

-Chcę byś mi pomogła.- To zatrzymuje kobietę.

-W czym?- Tomasz uśmiecha się smutno.

– Gdy przyjdzie mój czas, bo przyjdzie. Pomóż mi wtedy.- Królowa stoi w ciszy i uśmiecha się słabo.

– Będę trzymała cię za rękę w tej podróży Tomaszu z Torunia. Przytulają się do siebie, a świat w około odżywa na nowo.

Po chwili spędzonych we swych objęciach, odrywają się od siebie i wpatrują się w siebie.

-Następnym razem odwiedź ty mnie po mej stronie granicy wędrowcze.- Tomasz kłania się jej zamaszyście.

-Po twojej stronie spotkamy się przeklęta królowo.- Ta uśmiecha się i dotyka palcem jego brody.

-Do zobaczenia przeklęty królu. Oby nieśmiertelność lekką ci była.-

Odwraca się i powoli rusza w stronę lasu, Tomasz wpatruje się w odchodzącą postać, poprawia płaszcz, odwraca się i idzie w głąb osiedla.

Bonus

Kolejny nowy bonus książkowy.

„Bizancjum”. Miałem już w rękach poczytałem, ale teraz mam własną kopię.

Co jest miłą koncepcją si?

Jutro ostatni odcinek rzeźni. Ostatni skok można by powiedzieć. Potem kilka godzin walki w domu.

I spokój.

Może mi się uda coś w końću napisać? Wściekły jestem, że tak dawno nie pisałem. Czuje, że sztywnieją palce mi. Wisi nade mną także koncepcja wysłania ich gdzieś, ale strachjest jakiś.

Co czytasz mój książę? Słowa Słowa Słowa.

Udało mi się zdobyć kilka nowych (nie zbyt w sumie) tytułów książkowych w mojej ciągle powiększającej się kolekcji. Po kolei:

„Triumf Chirurgów” Jurgen Thorwald. Nie wiem, czy wspominałem o pierwszej książce z tego temu „Stulecie chirurgów”, która jednym słowem rządziła na wszystkich frontach, od wydania, po treść. Teraz dostałem kontynuacje, opisującą kolejne nowości w historii medycyny. Oczywiście nie przeczytałem jeszcze, ale od jutra popołudnia się biorę.

„Berlin 1945 Upadek”. Kolejna kontynuacja, tym razem autor to chyba Anthony Breevor (prawdopodobnie gdzieś literkę przestawiłem, ale who gives a shit?) . Pierwsza książka tego autora, którą łyknąłem rok temu na święta to „Stalingrad” (recka gdzieś na blogu). Tym razem zamiast opisu wschodniej granicy, obejrzymy upadek Rzeszy, spodziewam się bardzo mocnej lektury, w sam raz na święta.

i ostatni tytuł na tej liście, najstarszy zarazem:

„Serce” De Amcis. Tak książka dla dzieci, aleo maj got, jak bardzo piękna i prosta i moralizatorska jest. Jest jedną z tych książek, tą która dała mi pewne podstawy.

Oczywiście czytając ją teraz wychodzi jak bardzo zaniedbałem większość tych lekcji.

Mam nawet ochotę przepisać jeden z rozdziałów, by pokazać o co mi chodzi.

Do dziś wzrusza mnie strasznie. Aż dziw szczerze. Heh sentyment.

Tyle póki co, pograć może, albo zobaczyć coś i spać. Jutro sprzątanie odkurzanie etc. Wieczorem zapraszam na piwo prawdopodobnie po 18 rycerska.

Baj

Rock out! Rock Out! With your cock out!

Pisanie w tym okresie to zawsze ciężka sprawa. Właściwie można powiedzieć, że dziś zaczyna się ostatni skok, dni wolne się mi skończyły, teraz byle do gwiazdki. Klienci rozbuchali się i robią się oficjalnie głupsi od spermy ściekającej po ścianie.

No ale to wszystko raczej wiecie, bo widać w każdym sklepie.

Ostatnio niektórzy się mnie pytają : „Co tam u ciebie?” Odpowiadam Praca Praca Praca. Nie daltego, że nie żyje, ale dlatego, że głównie tam siedzę ostatnimi czasy.

Nie ma czasu, by czytać, ostatnio jedynie obejrzałem ostatnią główną rolę M. Caine’a  „Harry Brown”, i byłb bardzo spoko, głównie dlatego, że uwielbiam tego aktora. Zapewne po świętach jakoś będę mógł coś więcej pisać. Pomysł na opowiadanie kołują się w głowie, ale nie ma sił ich wkleić do worda.

Eh. monotoematyczny ten post…

A! Motorhead! Ostatnio wkręciłem sobie ich bardziej niż zwykle, ostatnie 3 płyty rządzą. Polecam staruchów.

No i oczywiście w czerwcu jadę na koncert Metallici/Slayera/Megadeth/Antrhax/Mastodon/Behemoth (masiakra).

Będzie ciekawie.

bla, co więcej: bla bla.

Dawno nie pisałem ,ale Ci którzy czytają (tu na boczku) mego Twita, wiedzą, że biegam z pracy na angola i średnio 10 godzin spędzam poza domem.

Wczoraj miałem pierwsze wolne w grudniu, większość czasu spędzam w pracy, co ogranicza moją siłę do pisania. W głowie zjawiają się co jakiś czas pomysły co do opowiadań, ale nie trafia nic na papier, może po świętach? Nie jestem pewien. Niestety jest to norma w handlu, że grudzień jest przegięty. Eh co zrobić.

Przesłuchałem se dziś w większości nowego Slayera( sam nie wiem dlaczego, nigdy nie przepadałem za nimi).

Więc moja opinia? „World Painted Blood” jest dobry, naprawdę dobry heavy. Fajne riffy solówki trochę zbyt pokraczne jak dla mnie(ale to kwestia gustu), do wokalu trza się przyzwyczaić, ale jak już pizną riff, to nie ma mocnych. Ofkursk teksty są mroczne, ale w odróżnieniu od nowego Huntera, który swymi tekstami mnie po prostu rozśmieszył, tu one pasują jakoś. To heavy metal, to SLAYER, czego się spodziewałeś ? Ballady?

Kusi mnie złapanie czegoś do czytania, ale patrząc na ilość czasu posiadanego przeze mnie, nie widzę sensu.

Jutro 12 godzin, co oznacza kawę i ogarnianie, bonus jest taki, że nie będę stał 6 godzin na kasie, bo są kasjerzy. Większość to tak zwana fresz mit(oprócz powracającego Fenrisa), ale w miarę ogarnięci i nie posiadają kijów w dupie, co jest miłym plusem.

Zastanawiam się też ostatnio troszkę nad innym formami wylewania swojej inwencji, ale to są takie tam improvy jakieś nic konkretnego.

W sumie jak widać, nic ciekawego nie mam do powiedzenia, więc znikam.

Potem.