Knajpa morderców

Więc urlop mi się kończy. Urlop od wielu rzeczy, pracy ale i komputer poszedł troszkę w odstawkę (poczytuje sobie). Ale przerywam milczenie w celu opowiedzenia o najciekawszym motywiku z wczoraj. Czytaj więcej

Smutna komedia o samotnośći The Apartament

Kiedyś potrafili robić filmy, a zwłaszcza komedie.

Apartament to komedia z 1960 roku z Jackiem Lemmonem i Shirley McLane. Główny bohater Calvin Clifford Baxter jest solidnym pracownikiem firmy zatrudniającej ogromne rzesze ludzi, gdzie trudno o awans lub podwyżkę. Calvin na pozór prowadzi normalne życie. Jednak podejrzenia co do jego osoby zaczynają tworzyć się w momencie, gdy po firmie krąży niewielki kluczyk przekazywany z rąk do rąk. Jest bardzo cenny, bo nawet jego przełożeni Baxtera usilnie starają się go dostać. Jak się później okazuje kluczyk ten jest własnością owego bohatera.

A dokładniej mówiąc jest to kluczyk do jego mieszkania. Normalna komedia omyłek  rozkręciła, by ten temat w różne strony.  Jendakże reżyser Billy Wilder (odpowiedzialny za Podwójne Ubezpieczenie prawdopodobnie naj czarniejszy kryminał swego czasu i Bulwar zachodzącego słońca, wspaniały thriller) stworzył coś jeszcze. Komedię o samotności, Jack Lemmon przechodził w tym filmie samego siebie, zarazem będąc prawie slapstikowy (sceny początkowe to pokazują), po niesamowicie dojrzałe i skomplikowane sceny ostatnie (gdzie dochodzi do rozwiązania kryzysu). Piękna Shirley odeszła od zwykłego romantyzmu swych ostatnich ról, do tego filmu.

Ile komedii pozwala głw. bohaterce na próbę samobójczą? Film jest jednym z tych, które potrafiłyby nam złamać serce jedną dodatkową sceną i prawie się to dzieje. Scenariusz wypełniony jest świetnymi dialogami :”Kocham Cię. Zamknij się i rozdawaj”.  Jednakże podstawą scenariusza nie jest to, ale rozważanie nad istotą samotności, związkami i cierpliwością, niewiele filmów łapie się z tym za bary  .

Bardzo dobry film, wręcz poprawiający humor, niewiele takich

8+/10

komentarz reżysrski do jednoaktówki

Bo to wszystko wina Liama Nessona.

A dokładniej filmu z nim, „Five minutes of Heaven”, która omawia problem irlandzki z ciekawego punktu widzenia. FIlm mądry ciekawy i zadaje mnóstwo ciekawyc pytań. Dlaczegho sztuka? Bo nigdy nie próbowałem, wydaje się mi oczywiście, że zjebałem, zwłaszcza pod koniec, ale no nie skreślam rzeczy napisanych już.  Tyle z tej kwestii. Narazie mam straszny atak nakreny na warhammera 40K, przez co właśnie przed sobą mam pusą kartkę i co więcej dwa całkowicie różne pomysły na opowieśći. Się zobaczy. Aby było jeszcze ciekawiej, mój stary kumpel przypomnia se, że jest zajebistym rysownikiem i chyba coś razem sobie rozkminim. Komiks, lub cu. Albo może mini ekranizacja rysunkowa jednej z krótkiej formy ? To byłoby zajebiste, ale zarazem bezpieczne, bo praca z starym materiałem, a nie nowym. Zadaje sobie pytanie w kwestii tego bloga, wiem, że ktoś go tam czyta, (albo nie pamiętając tego nabijam se wizyty :P), chodzi o te moje pisadełka, krootkie formy i Jima (któy powróci obiecuje), bowiem tak nakręcony do pisania nie byłem od chyba 10 lat. Pisanie sam do siebie jak się okazuje nie jest tak fajne, jak wypluwanie tego w świat. Naprawdę mam radochę z pisania.  Powrócę

„to nie jest kraj dla młodych ludzi” Jednoaktówka.

Akt I Czytaj więcej

KEEEEE?!!!

Hamlet mnie zaprosił na piwo.
Muszę to ogłosić, bo zdarza się to równie często jak kometa Halleya. Co więcej, prawdopodobnie ma sekretny powód do zrobienia tego. Domyślam się, że chodzi tu o spicie mnie i użycie moich zwłok w jakimś mrocznym rytuale. Dlatego tu spisuje swój testament :
Wszystko co mam trza spalić, a każdemu z znajomych i przyjaciół pokazać faka i kopnąć w dupę.
Koniec testamentu.
Odliczanie do 20-00…
A baj de łaj, jak chcecie coś innego od zwykłego rocka, obczajcie folk metal –>Żywiołak, baardzo ciekawe.

KE?

Więc kilka recek, aby nie było, że nic nie robię:

-Głową w mur- książka Rafała W. Orkana który na jej potrzebę tworzy wspaniały ogromny świat. Język powieści jest trudny, ale zarazem wspaniały do czytania na głos. Chciałbym to dostać w wersji audio. Orkan co muszę zaznaczyć najprawdopodobniej jest walnięty w łeb, bowiem opisy oraz klimat miasta w którym dzieje się całość, to coś, czego urywki widziałem w Warhammer 40 000 czy Planescape Torment. Najbardziej przykuwają dialogi, które wypowiadane slangiem, który dla maniaka języka brzmi wręcz cudownie. Na początku podchodzi się do książki jak do zbiorku opowiadań, jednakże, po chwili można wyłapać pewne „motywiki”, które pozwalają na zrozumienie całości, jest to I tom cyklu, co jest ostatnio normą polskich powieści, ale nie jest to problem w tym przypadku, bo II tom, będzie najprawdopodobniej mega kozacki. Jedyny minus? Na początku się trochę gubiłem, Pan Autor chce nam pokazać całe miasto, przez co czytelnik jest równie zagubiony co pierwsza bohaterka( możliwie, że zamierzone?), opisy są tak czasami soczyste, że w połowie jednego zapominam o co właściwie chodzi. Ale to tylko na początku, potem wbija się w rytm i wszystko działa bardzo ładnie. Debiut roku dla mnie, będzie ciężko przebić. 9/10

Przerywnik randomowy : Czytam właśnie Zapiski na pudełku od zapałek U. Eco, mała książeczka, zabawna jak diabli, krótkie formy bardzo miłe.

Tamta strona świata Eugeniusz Dębski- Jest to pierwsza z serii sf-noir Pana Dębskiego, który działa już na naszej scenie ładnych parę lat. Powieść o Owenie Yeatsie to bardzo fajne czytadło. Lazłem z nią w łapie z roboty, rechocząc co jakiś czas. Bo jest to zabawna powieść, napisana fajnym językiem i wręcz utopiona w klimacie noir. Bohater jest archetypem detektywa, ale nie przeszkadza to, bo szybko wbijamy się w nastrój i lecimy z historią. Szybkie sprawne czytadło. 7/10

Powrót Przerywnika randomowego : Słucham właśnie Cuninlynunguisits fajne lekkie miłe, zajebiste bity.

Dziecię Boże Cormac Mchcarthy – tak koleś od „To nie jest kraj dla starych ludzi” książka o człowieku z lasu. Holi szit. Dołujące, mocne, prosto napisane. Krótkie zdania, które są tak proste, że aż dziwne, że tak poetyckie. Jak dochodzi się do sceny nekrofilii, to ręce odpadają. Książka zostawia czytelnika otępiałego, mocna rzecz, tylko dla twardych. 8/10

Zemsta Przerywnika randomowego – Pogrywam w Unreal Tornament 2004, całkiem spoko, zawsze lubiłem UT, bardziej niż Q3. Hm.

Błazen C. Moore – Książka LOL. Król Lear zrobiony z jajem i dużą ilością niesmacznych żartów, no i jest w tym „cholerny duch”, który rymuje jakieś pierdoły. Zabawna czarna książeczka, żarty od słownych po masturbacyjne i to z Szekspirem. hyhy. 7/10

Syn Przerywnika randomowego Z nowości muzycznych rzućcie okiem i uchem na „Slaves to Gravity” prosty rock z fajnym wokalem, nic wielkiego, ale w natłoku gównianych płyt, średniacha jest królem (or łatever).

Tyle póki co może potem coś jeszcze. Uważajcie na karłów w tramwajach.

Chwal pana i podaj amunicję!

Wróciłem! Żyje

Chwalmy pana naszego (jakiegokolwiek). U mnie ostatnio trochę bardziej chaotycznie. Straciliśmy dobrego człowieka, wyjechałem po za Toruń, zwiedzałem nieistniejące zamki…

ALe to wszystko nieważne! Bowiem powróciłem, tęskniliście wiem, że tak.  Co do różnych tam, recki powstają, Jim niestety usiadł i siedzi, bowiem, po drodze zniszczył mi kompjuter pliki, co zlikwidowało mi progress opowieści, a pisanie od początku frustruje. A bonus z Legnicy, podobno z stylu pisma, może się wydawać iż jestem kobietą, otóż nie, jedynie czym jestem to lesbijką.

Z muzycznych torów, nowa Lipali jest spoko, tylko musiałem się w nią wsłuchać, Biała Flaga w ich wykonaniu jest baardzo spoko, a pisze to zatwardziały maniak Republiki, więc tyle.

Powróciłem do grania także, Hirołsi V i przeróżne dodatki plus dziś doinstalowany Dawn of War. Yeah, Obstrzał orkosów za pomocą altyrelii Tao, lub szturmy imperialnej piechoty to coś co lubię. W ogóle lubie wojenne gierki, bardziej chyba tylko taktyczne strzelanki. Ale coś w tych wojennych jest takiego, że nie wiem. Nic nie przebije Medievala Total War, z ogromny armiami ścierającymi się. DoW ma podobnie ale nie na taką sklalę, tu mniejsze oddzialy, ale radocha podobna. W pracy mniej ludności zostało, w tym jeden stały współpracownik, co będzie dziwne, bo był od początku, no ale łarewer. Muszę wybrać podyplomówkę i wziąść się za prawko, oba te wybory ( i pomysł zrobienia dyplomu językowego) wiszą nade mną jak miecz Demoklesa (or łarerwer). Ale nadchodzi ten moment, który mówi CZUZ JOR DESTINI. W kwestii języka czy prawka, ni ma problem, podyplomówek stwarza problem, bom nie wiem co wybrać.

To może ja zakończę żartem:

Czym się różni martwe dziecko od kamienia ?

Kamienia nie wydymasz,
żarcik rodem z Legnica, która ciekawa była muszem powiedzieć.

Najbardziej zaniedbane miasto, zarazem będąc ( nie wirusem, cicho, to takie słowo) bardzo ładne.

Potem wkleję fotki i zrobie mini kurs z Legnicy
I pamiętajmy nie łap Pana Boga za nogi, bo Cię obsika