Gdyby mi się chciało tak jak mi się nie chcę.
09/30/2009 Dodaj komentarz
To bym pisał częściej. Heh
Póki co ogarniam dzień po dniu, przeczytałem nową książkę Nicka Cave’a (pojebana strasznie), zaczytuje 1001 filmów, które musisz przeczytać i słucham nowego Black River (wypasik).
Mam ochotę popisać o muzie, ale to najlepiej mi się robi przy piwku, więc pewnie jakoś w okolicach soboty, albo jakoś tak.
No i bonus, staruszkowie wyjeżdżają na tydzień, co się przyda.
Nowe opowiadanko się tworzy w ślimaczym, ale pewnym tempie.
Zwłaszcza, że póki co ponad 2600 słów.
Jest (po raz kolejny) o Tomaszu z Torunia, ale właściwie prawie nie ma go w nim, co jest absurdalnym i zgubnym pomysłem, ale jak już piszę to skończę.
Co ciekawe dałem kumplowi (kolejnemu) je do przeczytania, ciekawym opinii, bo ma spojrzeć na to profesjonalnie.
W sensie, że jakby ktoś to wydrukował, to ktoś (po za mną) by to przeczytał.
Gah.
Przeraża mnie opcja, którą kiedyś przeczytałem o pisaniu.
Minimum 5 stron dziennie trza umieć zapisać. Ledwo potrafię skupić się, by napisać 2.
Jedna sprawa, że sprawia mi to przyjemność, a Tomasz, to w ogóle ciekawa postać i ni chuja pasująca do mojego typu bohatera.
W ogóle miałem o nim skrobnąć to łaj not.
Tomasz powstał dawno temu, pojawił się jako tak zwana myśl, podczas czytania podręcznika Shadowrunn, gdzie istnieje chyba postać :Uliczny szaman”. Coś mi we łbie drgnęło i mi się spodobało, po czym jak zwykle uciekłow tył głowy.
Nie tak dawno przebijałem się przez kolejne numery Hellblazera, czyli komiksu o panie Constantine.
I coś gdzieś drgnęło.
Każde z opowiadań powstało oparte na jakiejś scenie.
I. Było właściwie eksperymentem, tak dla formy. Sprawdzić, czy da się napisać coś tylko i wyłącznie z jednego punktu widzenia, ograniczając inne czynniki. Nawet, być może, chyba wyszło.
II. Obraz w mojej głowie ukazał się podczas spaceru do pracy w niedziele rano. Przechodziłem właśnie zaraz za OBI, cały obszar był pusty, Słońce jeszcze nisko (było jakoś po 8 rano?), jakoś mi tak zajechało, patrząc na dużą polanę i las, a to Kurosawą. Na pewno westernem. Jednak po chwil dojrzałem taki obrazek (który, by ilustrował story): Kobieta siedzi na ławce , drzewa ją otaczają, czyta książkę. W niedalekiej odległości stoi mężczyzna w brązowym płaszczu. Tyle.
Miałem już tak naprawdę historię (poprzednie opowiadanie mi je dało), więc ruszyłem z tym. Zakończenie też się pojawiło w głowie dosyć szybko, więc nie było większego problemu.
Trzecie opowiadanie powstało, po raz kolejny w drodze do pracy. Byłto obraz przebijąjącego się przez śnieg, bohaera, trzymającego czerwony szalik w ręce. Całość jak w gorączce pisałem, przez około godziny stojąc na kasie w robocie. Zresztą, by skończyć odgoniłem kumpelę, która przyszła mnie zmienić. Chyba najbardziej mi się podoba, nie wiem dlaczego. Coś może jest w tym, że chciałbym napisać coś słodko/gorzkiego. Zresztą łatev.
Ostatni spacer, powstał o ironio w drodze po zakupy na ryneczek, przechodząc przez park. Widziałem siedzącego staruszka i górującego Tomasza nad nim. Opowiadanie poszło w troszkę innym kierunku niż myślałem, przez to wylądowało w „szufladzie” (a dokładniej archiwum bloga). Minął jakiś czas, przeczytałem jeszcze raz, poprawiłem, pojawił się monolog starca w domu(czy jak to nazwać). Zakończenie jest kulawe, ale nie chcę zmieniać.
Co do nowego story, pomysł jeszcze trwa, trochę chcę pokombinować z postacią Tomasza. Obraz do tego zjawił się późną nocą. Była to wariacja (dobre słowo? nie pamiętam) na temat „Piety”. Wiadomo klęczenie ze zwłokami w rękach.
Or something.
Takie tam pierdoły.
Czy będzie coś po tym? Nie jestem pewien, lubię tą postać, jest kilka „pomysłów, wizji” w szufladzie.
Nic na siłę oui?
Miłego.