Uwierzysz, że umieściliśmy człowieka na księżycu?
10/30/2009 6 Komentarzy
Powoli przez dziurkę od klucza, sf powraca do kin. Tym razem za pomocą małego filmu pod tytulem „Moon”:
Sam Bell (Sam Rockwell), pracujący dla Lunar, kończy właśnie swój trzyletni pobyt na samotnej placówce Sarang na Księżycu. Odizolowany, zdeterminowany i nieugięty Sam posłusznie przestrzegał zasad, a jego pobyt na Księżycu był pouczający, lecz monotonny. W samotności miał czas na przemyślenie błędów z przeszłości oraz pracę nad swym wybuchowym temperamentem. Swoją pracę wykonuje mechanicznie, zaś przez większość czasu rozmyśla o nadchodzącym powrocie na Ziemię, swojej żonie i córeczce oraz wczesnej emeryturze.
Tyle fabuła, oczywiście to opisuje może z 20 minut filmu, potem fabuła skręca, zawija się i zmusza do skupienia się na filmie.
To nie jest jeden z tych filmów, które można oglądać jednym okiem, to jest prawdziwy, oldschoolowy SF. Sam Rockwell miał przed sobą ekstremalne zadanie i wywiązuje się z niego wspaniale. Dotąd znany mi tylko jako tak zwany „that guy” zdaje się ostatnio widziałem go w Frost/Nixon. Po tym filmie będę przyglądał się z uwagą. Nie chcę nic więcej mówić, bo film jest NAPRAWDĘ dobry. Cieszę się, że go zobaczyłem, to film dla miłośników „Sunshine” Boyle’a, Kubrickowskiej „Odysei Kosmicznej 2001”.
8/10