Uwierzysz, że umieściliśmy człowieka na księżycu?
10/30/2009 6 Komentarzy
Powoli przez dziurkę od klucza, sf powraca do kin. Tym razem za pomocą małego filmu pod tytulem „Moon”:
Sam Bell (Sam Rockwell), pracujący dla Lunar, kończy właśnie swój trzyletni pobyt na samotnej placówce Sarang na Księżycu. Odizolowany, zdeterminowany i nieugięty Sam posłusznie przestrzegał zasad, a jego pobyt na Księżycu był pouczający, lecz monotonny. W samotności miał czas na przemyślenie błędów z przeszłości oraz pracę nad swym wybuchowym temperamentem. Swoją pracę wykonuje mechanicznie, zaś przez większość czasu rozmyśla o nadchodzącym powrocie na Ziemię, swojej żonie i córeczce oraz wczesnej emeryturze.
Tyle fabuła, oczywiście to opisuje może z 20 minut filmu, potem fabuła skręca, zawija się i zmusza do skupienia się na filmie.
To nie jest jeden z tych filmów, które można oglądać jednym okiem, to jest prawdziwy, oldschoolowy SF. Sam Rockwell miał przed sobą ekstremalne zadanie i wywiązuje się z niego wspaniale. Dotąd znany mi tylko jako tak zwany „that guy” zdaje się ostatnio widziałem go w Frost/Nixon. Po tym filmie będę przyglądał się z uwagą. Nie chcę nic więcej mówić, bo film jest NAPRAWDĘ dobry. Cieszę się, że go zobaczyłem, to film dla miłośników „Sunshine” Boyle’a, Kubrickowskiej „Odysei Kosmicznej 2001”.
8/10
Widziałem Moon w weekend z Aresem. Tzn kawałki widziałem. TOTALNIE MI SIE NIE PODOBA.
Zgadzam się z przedmówcą, film jest naprawdę wartościową pozycja, oczywiście trzeba lubić ten typ. Oby więcej takich pozycji.
A.
No i wyszło, że zgadzam się z RCA ;p …. dla jasności z autorem nie RCA – w tej kwestii ;]
😀 Ares, ale wtopa 😀
No nie jest to łatwy film, ani prosty, ale to jest piękno tego kina. Pierwszy raz od jakiegoś czasu, film nie starał się mi wszystkiego tłumaczyć WIELKIMI i PROSTYMI słowami. Potrafi on wywołać skrajne opinie, ale to przykład dobrego kina właśnie 🙂
Nie wiem co w tym filmie jest dobre, no ale ok… o gustach się nie dyskutuje.